Moje ściganie – Kamila Wójcikiewicz

Moje ściganie – Kamila Wójcikiewicz

Nie tak dawno zamieściliśmy krótką informację o kolarskich wyczynach Kamili Wójcikiewicz. Święta to czas powrotów w rodzinne strony, okres wytchnienia, czas odłożenia części obowiązków „na półkę”. Świąteczny pobyt Kamili w Korczynie był okazją do spotkania i dłuższej rozmowy. Za oknem śnieg toczący walkę z deszczem, wiatr, warunki niezbyt sprzyjające kolarstwu. Jest to jednak dobry moment aby przy filiżance gorącej herbaty powspominać i podsumować miniony rok. 

Hubert Wierdak: Sezon 2019 skończyłaś z trzema medalami MP. Który sukces jest najcenniejszy?

Kamila Wójcikiewicz: Każdy start był inny, więc każdy medal ma swoją historię i wagę. Jednak ten najcenniejszy to ten  zdobyty na Mistrzostwach Polski ze startu wspólnego w Starachowicach.

H.W: Sezon wydaje się perfekcyjny… a może coś jednak poszło nie tak?

K.W: Głównym celem były MŚ w Poznaniu, do których przygotowywałam się cały rok. Byłam w świetnej dyspozycji, jednak kraksa na 100 km wyścigu wykluczyła mnie z dalszej rywalizacji.

H.W: Jesteś zawodniczką uniwersalną. Wygrywasz zarówno wyścigi ze startu wspólnego jak i czasówki. Która z form rywalizacji jest Ci bliższa?

K.W: Jazda indywidualna na czas jest moim zdaniem najcięższą dyscypliną w kolarstwie. Wymaga ogromnej determinacji i walki z samym sobą od startu do mety. Oprócz przygotowania fizycznego liczy się przede wszystkim mocna głowa.  Jeśli dam z siebie absolutnie wszystko to satysfakcja jest ogromna.

H.W: Reprezentujesz grupę Rybczyński-Bikes Remmers Team. Trenujesz sama czy z grupą?

K.W: Trenuję głównie sama lub z trenerem Robertem Płotkowiakiem  (Mistrz Świata Masters w kolarstwie z 2003 roku- St. Johann, Austria).  Treningi są dostosowane do planów startowych. W sezonie są to zazwyczaj 4 treningi  w tygodniu. W okresie zimowym raz w tygodniu mamy wspólne teamowe treningi. Moje zimowe  treningi to również basen, siłownia oraz trenażer.

H.W: Obecnie mieszkasz w Poznaniu. To dobre miejsce do uprawiania kolarstwa?

K.W: Poznań jest pod tym względem znakomity. To tam zaczęłam swoją przygodę z kolarstwem szosowym. Na Torze Poznań należącym do Automobilklubu Wielkopolskiego co czwartek w okresie od kwietnia do października odbywają się wyścigi kolarskie. W podpoznańskim Przeźmierowie startowałam w swoich pierwszych wyścigach w peletonie.

H.W: Przed wyścigiem opracowujesz plan, czy raczej wszystko dzieje się spontanicznie?

K.W:  Celem zawsze jest zwycięstwo. Jednak jak wiadomo sport jest nieprzewidywalny – na sukces składa się mnóstwo czynników, każdy wyścig jest inny. Trzeba jechać z głową, kontrolować wyścig i dać z siebie wszystko.

H.W: Kolarstwo to nie tylko sam wyścig. To przemieszczanie się po kraju, transport sprzętu, itp. Radzisz sobie sama, czy macie w grupie logistyka?

K.W: Na maratony MTB wyjeżdżamy całym teamem . Ze strony teamu możemy liczyć na wsparcie techniczne, podawanie bidonów na trasie, motywowanie oraz radość z ukończenia trasy. Natomiast na wyścigi szosowe organizujemy się w mniejszych grupach.

H.W: Czas przed startem to jakaś specjalna dieta, rytuał, wypracowany schemat?

K.W:  Tak, mam wypracowany swój rytuał startowy. Zaczynam od kawy, później owsianka lub naleśniki, bezpośrednio przed startem rozgrzewka i jazda.

H.W: Na co dzień pracujesz zawodowo. Jak łączysz pracę z treningiem?

K.W: Treningi planuję wcześniej żeby do nich dostosować plan dnia i inne obowiązki. Posiłek w pracy a zaraz po powrocie do domu wsiadam na rower.

H.W: Jak odpoczywasz miedzy wyścigami i po sezonie?

K.W: Po wyścigu jest to zazwyczaj wolne „rozjechanie” na rowerze. Po sezonie najchętniej przyjeżdżam do Korczyny żeby z rodziną i przyjaciółmi aktywnie wypocząć niekoniecznie na rowerze.

H.W: Ścigasz się tylko na szosie, czy próbowałaś sił w MTB?

K.W: Moje początki to właśnie MTB. Na rowerze szosowym ścigam się od trzech sezonów.

H.W: Wróćmy do początków. Jak długo trenujesz kolarstwo?

K.W: Moje pierwsze zawody to Rowerowa Jazda pod Górę w Korczynie. Następnie rok 2011 i Cyklokarpaty w Jaśle. Wystartowałam w tym wyścigu na rowerze trekingowym… Później były starty w maratonach MTB w Komańczy i Dukli.

H.W: Próbowałaś innych dyscyplin, czy od razu to był rower?

K.W:  W liceum dużo pływałam. Jednak od dziecka uwielbiałam jeździć na rowerze. Zaczęło się od dłuższych wycieczek, a później przyszły pierwsze starty. Rower daje mi poczucie wolności, przestrzeń, piękne widoki, a nasza okolica jest idealna do aktywności rowerowych.

H.W: Jakie masz plany na nadchodzący rok?

K.W: W sezonie 2020 zmieniam barwy i będę reprezentować Agrochest Team. W planie obrona tytułów z 2019 roku, Tour de Pologne Amatorów, trzy etapowy wyścig Nowy Targ Road Challenge oraz Tatra Road Race.

H.W: Kilkukrotnie wspominałaś o Rowerowej Jeździe pod Górę. Jest szansa, że pojawisz się w Korczynie?

K.W: Jeśli tylko kalendarz startów pozwoli z przyjemnością zamelduję się na starcie w Korczynie.

H.W: Czego życzy się kolarzom?

K.W: Połamania szprych i zdrowia.

H.W: W takim razie „połamania szprych” , suchych i gładkich asfaltów i wiatru tylko w plecy.

K.W: Dziękuję. Korzystając z okazji chciałabym złożyć serdeczne życzenia wszelkiej pomyślności mieszkańcom Korczyny, a szczególnie wszystkim sportowcom. Realizacji planów i samych „pudeł”.

H.W: Dziękuję za rozmowę.

foto: arch. K. Wójcikiewicz